czwartek, 1 września 2016

Albert Cirera – Cronica de una gloria anunciada *)


Albert Cirera Jimenez, 36-letni Katalończyk z delikatnymi aspiracjami separatystycznymi, od trzech lat pomieszkuje w urokliwej i sentymentalnej Lizbonie. Jak sam twierdzi, życie w kosmopolitycznej i nerwowej Barcelonie toczy się dla niego zbyt szybko, on zaś szuka w codziennym znoju przede wszystkim chwili wytchnienia i czasu na skromną refleksję.

Saksofonista, mimo stosunkowo młodego jeszcze wieku, aktywnie uczestniczy w życiu jazzowym Półwyspu Iberyjskiego już od ponad dekady. Jego dorobek artystyczny oczywiście nie zajmuje jeszcze połowy regałów w bibliotece dziedzictwa narodowego Katalonii, jednakże kilku ciekawych wątków można się już w nim doszukać i interesująco – mam nadzieję – podsumować.

Okoliczność wakacyjnego spotkania z Albertem nad gorejącym od upału Tejo, dała mi dodatkowy asumpt do dzisiejszej opowieści, przy okazji rozbudowała także prywatną płytotekę z wydawnictwami zawierającymi na liście płac nazwisko Cirera.


What a Man!

Sposobność prześledzenia kilkunastu pozycji wydawniczych z aktywnym udziałem Alberta na przestrzeni ostatnich kilku lat pozwala już teraz postawić dwie tezy, które będę się starał w niniejszym tekście szczodrobliwie uzasadniać.

Po pierwsze – Cirera, na kilka lat przed czterdziestymi urodzinami, jest już saksofonistą niezwykle istotnym na europejskiej scenie muzyki improwizowanej i winien być darzony stosowną atencją przez każdy papierowy i elektroniczny nośnik informacji o tego rodzaju muzyce.
Po drugie – niebywała jest siła i jakże urokliwa natura muzyki improwizowanej, zwłaszcza naszej ulubionej free improvisation, albowiem pozwala i poniekąd wymusza na muzyku permanentny samorozwój i ciągłe doskonalenie. Analizując, płyta po płycie, dokonania Alberta Cirery, procesu tego doświadczać możemy permanentnie. Co więcej, w mojej ocenie, jego tempo jest doprawdy imponujące.

Zaczniemy tę opowieść od najnowszej, drugiej już płyty formacji Liquid Trio (która odpowiednio ukonstytuuje szczególnie tezę nr 2). Potem pochylimy się nad serią niebywałych duetów, ochrzczonych mianem Croniques. W dalszej części prześledzimy, z perspektywy prawie dekady, muzyczny rozwój duetu z Ramonem Pratsem (zwanego… Duot). Znajdziemy też moment na przywołanie kilku ciekawych wydawnictw netlabelu Discordian Records, by zwieńczyć tę historię wątkiem kompozytorskim w życiu Cirery i naocznym dowodem na to, iż maturę jazzową rzeczony Katalończyk parę lat temu zdał doprawdy celująco.




Trio w stanie płynnym

Liquid Trio, to po prawdzie formacja powstała z inicjatywy doskonałego katalońskiego pianisty Agusti Fernandeza. Co więcej pierwsze wydawnictwo tego składu, sumujące dwa spotkania studyjne z lat 2010 i 2011, ukazało się pod tytułem wykonawczym Agusti Fernandez Liquid Trio Primer Dia I Ultima Nit (Sirulita, 2013). Jednakże najnowsze dzieło jest już firmowane nazwiskami wszystkich muzyków, zatem winniśmy go szukać pod szyldem Agusti Fernandez/ Albert Cirera/ Ramon Prats Marianne (Vector Sounds, 2016). Muzyka zawarta na krążku z całą oczywistością dowodzi zasadności tego zabiegu edytorskiego.

Trwająca trzy kwadranse studyjna, ubiegłoroczna rejestracja z Barcelony, przynosi siedem absolutnie wysmakowanych perełek free improv. W przeciwieństwie do poprzedniej płyty, zdecydowanie przesunięte zostały pewne akcenty. Agusti, miast sunąć pasażami wprost z klawiatury dobrze nastrojonego fortepianu, ucieka w zmyślne preparacje, zostawiając tym samym znacznie więcej przestrzeni młodszym kolegom. Cirera i Prats łapią w lot ideę i dają popis swych improwizacyjnych kompetencji. Fragmenty zadziornego przekomarzania, dynamicznych interakcji i kolektywnych huraganów dźwięku, przeplatają się z subtelnymi, sonorystycznymi dywagacjami na pograniczu ciszy. Tenor Alberta ciągnie ansambl stale ku górze, nie unikając wysokich rejestrów, a perkusja Ramona – czuła na podpowiedzi wprost z wnętrza fortepianu - oplata całość zgrabnymi kontrapunktami, szukając skutecznie mikroprzestrzeni dla indywidualnych popisów.
Z jednej strony - ustnik, membrana i skowyt ostatniej struny, z drugiej – galopady eksplodujących fajerwerków ekspresji (kluczowym zdaje się tu być blisko 20-minutowy Zugengeben). Gdy podczas tych drugich muzycy zdają się być odrobinę przewidywalni, to już na poziomie ciszy bywają niezwykle rezolutni i dobitnie zaskakujący. Albert raz jeden sięga po sopran i wije fikuśne pasaże w stylu Trevora Wattsa u boku Johna Stevensa, na tle splecionych w jeden perkusyjny puls Agustiego i Ramona (O Disco Amarelo Iluminou-se), czym doprowadza Marianne do kompulsywnego szczytowania, godnego każdego upadku. Na finał (Esta Amba, En La Galeria, Escuchano a Los Mirlos) tenorowe dmuchawki saksofonisty przywołują dalekie echa komedowskiej, filmowej retoryki, w czym wspiera go kompetentna palcówka pianisty, już po właściwej stronie fortepianu.
Wspaniałe nagranie, po którym nie wypadło już Liquid Trio firmować nazwiskiem tylko jednego muzyka.


Kroniki z podróży na szczyt

Między grudniem 2014, a październikiem roku kolejnego, Cirera zrealizował autorski pomysł czterech spotkań duetowych, w okolicznościach studyjnych, zdecydowanie w estetyce free improvisation. Efekt edytorski tych spotkań udostępnił światu znany nam dobrze netowy label z Barcelony **), w formie czterech wydawnictw Croniques/ Kroniki, z oczywistą numeracją od 1 do 4. Po koniec bieżącego roku Muzyk planuje wydanie płyty z fragmentami wszystkich Kronik, już w formacie CD.







Albert Cirera & Olle Vikstroem  Croniques 1 (Discordian Records, 2015): lizbońskie, trzydziestokilkuminutowe spotkanie saksofonu tenorowego i sopranowego naszego bohatera z saksofonem barytonowym Olle’go. Sonorystyczna uczta nie tylko dla koneserów brzmienia instrumentów dętych, drewnianych. Muzycy konstruktywnie operują w niezwykle cichych rejestrach, tworząc symfonie dźwięków wprost z dna instrumentu. Po skupionym odsłuchu mamy wrażenie, że poznaliśmy brzmienie każdej dyszy saksofonu.

Albert Cirera & Ulrich Mitzlaff  Croniques 2 (Discordian Records, 2015): znów studio CRA w Lizbonie, niespełna dwa miesiące po rejestracji poprzedniej Kroniki. Tenorowi i sopranowi Alberta towarzyszy tym razem instrument strunowy, stanowiący połączenie skrzypiec i wiolonczeli (violoncello), w rękach lizbońskiego rezydenta, choć z urodzenia Niemca, Ulricha Mitzlaffa. Niebywale pod względem akustycznym, swoiste splecenie dwóch instrumentów. W trakcie genialnego, pierwszego, kilkunastominutowego fragmentu (Elefant Exponential Two), jako słuchacze pozostajemy zupełnie bezradni, gdyż całkowicie zatracamy poczucie źródła dźwięku. Czy to, co przed chwilą usłyszeliśmy dotarło do nas z rury saksofonu, czy jednak był to przedech pudła rezonansowego violoncello? Pytania i rozterki skutecznie toną w potoku wspaniałego dialogu, który momentami staje się soczystym… monologiem.
Muzycy plotą precyzyjny spektakl dźwiękowy, a emocje buzują po obu stronach wyimaginowanej sceny. Czterdziestokilkuminutowy występ kończy nostalgiczny pasaż (What Is: „What is”?), w estetyce … muzyki dawnej, o pięknej i głębokiej barwie.
Wyjątkowe nagranie! Uważni obserwatorzy Trybuny być może pamiętają, iż znalazło się ono na liście najlepszych płyt roku ubiegłego. Po prawdzie, choć tamto zestawienie tego nie precyzuje, była to dla mnie płyta najlepsza.

Albert Cirera & Alvaro Rosso  Croniques 3 (Discordian Records, 2015): by zderzyć brzmienie saksofonów z kontrabasem Portugalczyka Alvaro Rosso, kronikarska inicjatywa Alberta przeniosła się jednorazowo na północ, do Coimbry i studia Salao Brazil. Nieco mainstreamowy wstęp (Opening) może nas zmylić tylko na ułamek sekundy. Począwszy od krystalicznie sonorystycznego Deluge At The Ant’s Nest, zaczyna się improwizacyjna kanonada wyłącznie udanych pomysłów, w obrębie kompetentnego duetu. Znów dźwięki jakby z dna saksofonu, poszerzające już tak rozbudowany arsenał sztuczek saksofonisty, zderzają się z twardym soundem Rosso i jego delikatnie klasycyzującymi improwizacjami. Po stronie Cirery imponuje po raz kolejny niebywała umiejętność wsłuchiwania się w grę i intencje współpartnera. Po blisko trzech kwadransach zderzamy się z ciszą i nieodpartą chęcią ponownego rozpoczęcia odsłuchu.

Albert Cirera & Carlos Zingaro  Croniques 4 (Discordian Records, 2016): na ostatnią już Kronikę wracamy do Lizbony. Spotkanie z weteranem portugalskiego free improv, doskonałym skrzypkiem Zingaro, miałem już okazję recenzować na tych łamach, zatem nie będę się powtarzał i wspomnę jedynie, iż w trakcie tej rejestracji także doświadczamy niebywałej symbiozy artystycznej pomiędzy muzykami, a saksofony Alberta chwilami brzmią… jak skrzypce. Być może to najbardziej urokliwa i stonowana Kronika z całego zestawu.


Duetowe ekscesy na krzywej wznoszącej

Najstarsze, zarejestrowane i wydane nagrania duetu dwóch synów katalońskiej ziemi, Alberta Cirery i Ramona Pratsa – wg najnowszych badań archeologicznych – pochodzą z roku 2007 naszej ery. Od tego czasu, a zapewne i wcześniej, muzycy pozostają w silnej symbiozie tak muzycznej, jak i personalnej.

Ich dźwiękowe przygody z perspektywy czasu można określić mianem dużej transformacji estetycznej – od jazzu, przez free.. jazz, po konstruktywną i zajmującą free improvisation. W kilka dostępnych źródłach wiedzy, Duot (bo tak zwie się ich ...duet!) określany jest mianem free jazzowej formacji i przez pryzmat ich dotychczasowych, trzech wydawnictw płytowych, można się z tym epitetem zgodzić. Jeśli jednak obudzi się w nas duch wiecznego szperacza i dotrzemy do nowszych nagrań Duotu (choćby z roku 2015 – video na stronie wydawcy), wtedy pojmiemy, iż obecnie Cirera i Prats przekroczyli już stosowny rubikon i śmiało eksplorują, przy pomocy saksofonu i perkusji, pokrętny świat free improv.



Wróćmy wszakże do epoki kamienia łupanego i rzeczonego roku 2007. Wtedy to, w Manresie, Muzycy zarejestrowali pierwszy materiał studyjny, który wydali własnym sumptem w roku kolejnym i doczekał się on ciepłych recenzji, choćby na freejazz.blog. Dwa lata później płyta została już wydana bardziej oficjalnie pod szyldem Duot (Repetidor, 2010). Zawiera stosunkowo spokojne i bardzo plastyczne, jazzowe granie. Są zarysowane tematy, są udane improwizacje, także w ujęciu kolektywnym (osiem fragmentów z tytułami). Albert obok tenoru i sopranu sięga także po instrument pokroju okaryny (tak oceniam z odsłuchu), Ramon bębni zamaszyście i próbuje nawiązywać kontakt z podmuchami instrumentu dętego. Po prawdzie, te prymalne ekscesy Duotu mają trochę … studencki wymiar i z pewnością są jedynie otwarciem muzycznej przygody.

Kolejnym wydanym nagraniem dwójki młodych Katalończyków jest krążek Cactus (Repetidor, 2012). Znów okoliczności studyjne, początek 2011 i cztery nagrania, łącznie trwające około czterdzieści minut, o zdecydowanie bardziej otwartej formule improwizacyjnej. Szczególnie w przypadku Cirery można dostrzec już inne skale, inne emocje, bardziej wyrazisty i ekspresyjny sposób pracy z instrumentem. Świetne, dynamiczne pasaże na sopranie (z niezwykle długim oddechem!), stonowane i skupione eksploracje na tenorze. Prats to wszystko skromnie ogrywa i wciąż szuka swojej metody, by wgryźć się z sploty dźwiękowe współtowarzysza.




Blisko dwa lata później (wrzesień 2013r.), Duot rejestruje pierwszy materiał z oklaskami, w barcelońskim klubie Jamboree. 90-minutowy zapis koncertu trafia na dwa wydawnictwa netowe i jest dostępny via bandcamp.com pod tytułem Live At Jamboree Vol. 1 i Vol. 2 (Discordian Records, 2014). Po roku, wybór nagrań z tego koncertu trafia na CD i zostaje wydany pod takim samym tytułem przez Repetiror. Muzyka z Jamboree w wielu momentach istotnie zagęszcza się i wnosi do naszej wiedzy o Duocie nowe, ciekawe wątki. Rośnie arsenał środków, którymi Cirera wgryza się w swoje koncepcje improwizacji. Trenuje z dobrym skutkiem bezoddechową grę na sopranie i zdaje się, że w tej formule Prats skuteczniej wpisuje się w proces kolektywnej wymiany dźwięków. Szczególnie ciekawe są sposoby, w jaki muzycy przechodzą zmiany tempa i rytmu improwizacji. Nie stronią od eksperymentowania, lubią się zaskakiwać i wzajemnie stymulować do jeszcze lepszej gry. I znów, doskonale radzą sobie w fragmentach egzystujących na pograniczu ciszy (Albert na tenorze!).




Czekamy zatem z utęsknieniem na nowe rejestracje Duotu (dostępne fragmenty video ostrzą nam pazurki!). Cirera i Prats za kilka dni ruszają na kilka koncertów do Rosji (!). Są  zainteresowani koncertami także w naszym pięknym kraju. Moje drobne anonse rozesłane po krajowych organizatorach incydentów free jazzowych, póki co, nie znalazły odpowiedzi. Po koncertach na końcu Europy, ze strony Duotu w najbliższych miesiącach należy oczekiwać płyty w … trio. Tym trzecim gitarzysta Andy Moor, znany z wielu spotkań improwizacyjnych, choć bazą dla jego muzycznej przygody jest punkowa załoga The Ex.


Inne epizody discordiańskie

Zawieśmy na chwilę oko i ucho na ciekawych pozycjach Discordian Records, w których śmiało uczestniczył Albert Cirera, jakkolwiek trudno je zakwalifikować do kategorii projektów autorskich Katalończyka. Raczej charakter tego uczestnictwa określiłbym jako najemny.

O dużym składzie Memoria Uno, funkcjonującym pod światłym przewodnictwem pianisty i kompozytora Ivana Gonzalesa, na tym łamach już wspominałem. Okazją była doskonała, najnowsza płyta formacji Cook For Butch (Discordian Records, 2016), którą w ciepłych, żołnierskich słowach byłem łaskaw zarekomendować całemu światu, jako pozycję bardziej niż wyśmienitą. Wśród trzynastoosobowego bandu odnaleźliśmy Cirerę, zarówno w roli improwizatora, jak i kompozytora jednego z utworów, a także współdyrygenta pewnego odcinka czasowego. Bez słowa wątpliwości, podobnie zarekomendować mogę poprzednie wydawnictwo Memoria Uno Crisis (Discordian Records, 2014; uwaga, ten tytuł jest dostępny w formacie CD). Na płycie gigantyczny ansambl (40 muzyków i 2 dyrygentów). Trzy kompozycje Gonzalesa pięknie eksponuje cała armia muzykantów (w tym aż czternastoosobowa falanga strunowców! co za brzmienie!), a Albertowi przypada tym razem rola współdyrygenta utworu numer dwa.




Dość szczególną pozycją w katalogu barcelońskiego netlabelu jest trzyosobowa improwizacja pod ekwilibrystycznym tytułem wykonawczym … Psicodramaticafolklorica. Płyta zwie się Zoanthropic Delirium (Discordian Records, 2013), a inspiracją dla jej powstania była historia katalońskiego seryjnego mordercy z początku ubiegłego wieku. Nieco szalona, trochę ilustracyjna improwizacja na kontrabas (Johannes Nastesjo), klawesyn (Marc Egea) i saksofony, także skrzypce (Albert Cirera). Już dla samego tytułu podmiotu wykonawczego warto przystawić ucho do tej muzyki.

By zwieńczyć ten wątek opowieści, saksofonów Cirery szukać możemy także na niektórych wydawnictwach tentetu saksofonowego Sin Anestesia, formacji dowodzonej (także w roli dyrygenta) przez El Pricto, przy okazji szefa całego wydawnictwa. Mnie do gustu przypadła szczególnie pierwsza płyta Intervencion Mecanica (Discordian Records, 2011), także już na Trybunie recenzowana.


W otchłaniach muzyki komponowanej

Albert Cirera, dobrowolnie, bez presji mentalnej, ani przymusu fizycznego, przyznaje, iż lubi muzykę komponowaną, melodyjną i zmyślnie prostą, rytmiczną, wręcz taneczną. Przy okazji dużą przyjemność sprawia mu także komponowanie tego rodzaju muzyki.




Mamy na to dowód rzeczowy! Formacja zwie się Malson i została powołana do życia przez Alberta i jego portugalskich przyjaciół tuż po jego przeprowadzce do Lizbony, czyli jakieś trzy lata temu. W gronie tychże przyjaciół saksofonista Federico Pascucci, kontrabasista Andre Rosinha i perkusista Vasco Furtado (przy okazji to on produkował niektóre edycje Croniques). Po roku wspólnego muzykowania ten demokratyczny kwartet nagrał uroczą i bezpretensjonalną płytę Bzzz (Sintoma Records, 2014). A na niej, oczywiście, kompozycje Alberta (także kilka autorstwa drugiego saksofonisty) i zgrabna, dynamiczna i melodyjna muzyka jazzowa, do tupania nogą i ogrywania na dobrych zestawach audio, wypasionych i drogich samochodów. Fundamentem tej muzyki jest rytm i melodyjne kompozycje. Nie brakuje zadziornych improwizacji i smakowitych wymian ciosów. What a game!

Na sam koniec tej epopei, anonsowana już wcześniej muzyczna… matura Alberta. Grupa nazywa się Albert Cirera & Tres Tambors. Obok lidera tworzą ją katalońscy rówieśnicy saksofonisty – pianista Marco Mezquida, kontrabasista Marco Lohikari i perkusista Oscar Domenech.  Pięć lat temu nagrali jedyną jak dotąd płytę Els Encants (Fresh Sound Records, 2012). Siedem wysmakowanych kompozycji Cirery, komentujących 50 lat historii nowoczesnego jazzu. Cytaty, metafory, twórcze dekonstrukcje. Melodia, improwizacja, rytm i swing. Czyste, jazzowe mięso. Albert Cirera zmierzył się z historią i udało mu się przetrwać. Czapki z głów!




Tres Tambors nie była wszakże efemerydą w artystycznym życiu Alberta. W październiku i listopadzie planowana jest duża trasa po Portugalii i Hiszpanii. Jak tam wtedy będziecie, nie przegapcie odpowiedniego afisza.

A już dziś sięgnijcie po muzykę. Zachęcam bezwzględnie!!!

Pozdrowienia i podziękowania dla Alberta!




Moltes Gracias! Obrigadissimo, Albert!



*) Kronika zapowiedzianej sławy

**) wszystkie wydawnictwa Discordian Records są dostępne w streamingu (a także do kupienia w formie dobrej jakości plików muzycznych) na stronie bandcamp.com. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz